środa, 22 stycznia 2014

Started from the bottom

To wszystko zaczęło w przedszkolu, a ciągnie się do dziś. Może uda mi się to wszystko ująć i pięknie opisać, ale to tak bardzo boli. To na pewno nie będzie jedna z pięknych historii z "happy endem" w zakończeniu. Będzie to raczej historia niespełnionej, rozczarowującej, pierwszej i wiecznej miłości jaka mnie spotkała. Poznałam go w przedszkolu i był dla mnie zwyczajny, taki jak inni koledzy. Krystian. Przedszkolne lata mijały rok po roku, aż przyszedł czas na tak zwaną "zerówkę". W zerówce było o wiele więcej dzieci (pewnie dlatego, że nie trzeba było już za to płacić). To w zerówce rozwijaliśmy nasze przyjaźnie i znajomości. Ja nigdy nie miałam prawdziwej koleżanki ani przyjaciółki. Tam gdzie się wychowałam otaczali mnie zawsze koledzy. Wracając do tej nieszczęsnej zerówki. To już wtedy Krystian był "bożyszczem" wszystkich dziewczynek, łamaczem serc i wyrywaczem. Moje pierwsze intymne spotkanie się z nim nastąpiło podczas zwykłego dnia, kiedy mieliśmy jakieś ogólnorozwojowe zajęcia z naszą panią. Mianowicie był to całus pod stołem, którego nikt nie widział, a ja nadal go pamiętam... Kolejna intymna sytuacja nastąpiła 12 lat później...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz